Czy może Pan opowiedzieć coś więcej o sobie?
Urodziłem się w Bydgoszczy, tam też chodziłem najpierw do szkoły muzycznej, gdzie uczyłem się gry na skrzypcach i gitarze, a potem do liceum, do klasy o profilu humanistyczno-kulturoznawczym. Jako licealista miałem wiele pasji – z przedsięwzięć rozpoczętych jeszcze w szkole muzycznej pozostało mi śpiewanie w chórze, co kontynuowałem jeszcze na i po studiach; jako nastolatek bardzo wciągnął mnie film i chciałem spróbować własnych sił jako twórca, dlatego dołączyłem do zespołu Bydgoskiej Kroniki Filmowej, gdzie udało mi się zrealizować kilka filmów dokumentalnych. Będąc w liceum zacząłem również interesować się filozofią i później podjąłem studia właśnie w tym kierunku. W tym okresie pisałem swoje pierwsze teksty naukowe i uczestniczyłem pierwszych konferencjach. Aktualnie przygotowuje rozprawę doktorską pod okiem profesora Ireneusza Ziemińskiego. Pracuję także jako wykładowca filozofii na Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, a od trzech lat prowadzę Fundację Koherencje, której celem jest działalność na rzecz filozofii, muzyki i ich wzajemnych powiązań.
Czy może Pan opowiedzieć coś więcej o swoim projekcie badawczym?
Moja rozprawa doktorska – bo rozumiem, że o nią tu chodzi – dotyczy kilku powiązanych ze sobą problemów, które rozważane są na gruncie filozofii religii i filozofii współczesnej. Punktem wyjścia jest dla mnie obecność bliskiego związku religii z przemocą, który manifestuje się nieustannie w historii. Wystarczy podać kilka oczywistych przykładów, takich jak: krucjaty krzyżowe, polowania na czarownice, święte wojny itp., żeby zobaczyć, że ów związek faktycznie zachodzi. Dziś wciąż jest on silnie widoczny, choćby w przypadku agresji rosyjskiej w Ukrainie. Patriarcha moskiewski Cyryl wielokrotnie używa pojęć i koncepcji umocowanych w religii, aby usprawiedliwiać rosyjskie działania zbrojne. Podobnie dokonywane przez islamskich terrorystów zamachy w krajach Zachodu również stanowią odpowiedni przykład związku religii z przemocą. Niektórzy widząc skalę i częstotliwość zbrodni popełnianych w imię Boga, dochodzą do wniosku, że religia jest nieodłącznie i wewnętrznie związana z przemocą, czyli że nie możliwa jest do pomyślenia ani do realizacji żadna religia bez przemocy. Ta teza stanowi dla mnie interesujący wątek i w mojej rozprawie doktorskiej staram się rozważyć, czy faktycznie związek religii i przemocy jest konieczny oraz nierozerwalny, czy może zarzewie przemocy tkwi gdzieś indziej, np. w pewnego rodzaju ideach i sposobie myślenia, który jest silnie obecny w filozofii i świadomości ludzi Zachodu. Wielu filozofów nazywało ten sposób myślenia myśleniem metafizycznym. Jest ono skoncentrowane na prawdzie i jedności, chce niejako „zawładnąć” całą rzeczywistością, wszystko opisać, wyjaśnić i raz na zawsze rozstrzygnąć. To właśnie tu, a nie w religii, widzę właściwy problem. Religia, szczególnie chrześcijaństwo, jest przesiąknięta takim sposobem myślenia i właśnie dlatego, jak twierdzę, wiąże się z przemocą. Związek ów nie jest jednak nierozerwalny, bo gdyby możliwa była religia postmetafizyczna, czyli zrywająca czy przekraczająca obecny w niej sposób myślenia, to wydaje się również, że możliwa byłaby religia bez przemocy. W rozprawie doktorskiej staram się zatem pokazać, jak konkretnie mogłaby być taka postmetafizyczna religia rozumiana. Mimo więc, że niemalże całe moje rozważania są wobec religii krytyczne, to jednak staram się poszukać intelektualnej szansy dla tego tworu kulturowego, a nie z punktu go skreślić. Nie zgadzam się z wieloma naukowcami i filozofami, którzy twierdzą, że bez religii byłoby nam lepiej, bo społeczeństwa ateistyczne pokazały wystarczająco dobitnie, że też zdolne są do dokonywania przemocy na wielką skalę i wcale nie musiały się przy tym odwoływać do Boga. Problem nie tkwi więc w obecności czy nieobecności religii w społeczeństwie, ale w czymś głębszym, co stanowi podbudowę zarówno religii, jak i niereligijnych systemów społecznych, a jest tym – jak wspomniałem – myślenie, które poszukuje jednej, niezachwianej, ostatecznej i uniwersalnej Prawdy przez wielkie P. Mówiąc nieco bardziej konkretnie, w rozprawie doktorskiej staram się pokazać to, jaka religia, a właściwie jakie chrześcijaństwo – bo do niego zazwyczaj zawężam swoje tezy – jest teraz i jakie idee stoją u jego podstaw. Twierdzę, za wieloma innymi filozofami, że jedną z głównych takich idei jest idea jedności. Równolegle pokazuje też silnie obecny we współczesnej filozofii wątek pluralizmu, a więc rozważań dotyczących tego – mówiąc w dużym uproszczeniu – dlaczego wielość jest lepsza niż jedność. Następnie staram się zobaczyć, czy możliwe jest takie przemyślenie religii, żeby zmieniła ona swoje skupienie z jedności na wielość. Odwołując się do takich pojęć, jak: tolerancja, sceptycyzm, sekularyzacja czy śmierć Boga pokazuję skutki tej zmiany kierunku myślenia w religii i formułuję pewien projekt chrześcijaństwa postmetafizycznego. Oczywiście wysuwam również szereg zarzutów, wobec tego projektu i sprawdzam, czy jest w ogóle uprawnione nazywanie go jeszcze projektem religijnym. Na pewnym poziomie, moja praca jest również próbą dostosowania rozumienia chrześcijaństwa do dzisiejszej wrażliwości moralnej. Chodzi mi tu choćby o takie kwestie jak: rola kobiet w Kościele, stosunek do osób LGBT+ na gruncie religii i wiele innych. Mimo że z tego, co mówię może się wydawać, że praca dotyczy przede wszystkim religii i zagadnień z nią związanych, to muszę podkreślić, że jest ona przede wszystkim filozoficzna, mocno zakorzeniona w dyskursie związanym z tą dyscypliną i dotyczy problemów filozoficznych, nie religijnych. Religię bowiem traktuję w istocie jako pewien bardzo ważny przykład, ale wciąż przykład, oddziaływania idei.
Skąd narodził się pomysł na tytuł Pana projektu badawczego? Czego on dokładnie dotyczy?
Tytuł mojej rozprawy brzmi: „Chrześcijaństwo postmetafizyczne – religia wobec postulatu pluralizmu”. Pomysł nie jest specjalnie oryginalny, opisuje po prostu to, o czym piszę w doktoracie. Chrześcijaństwo postmetafizyczne jest pewnym projektem, który stara się wykroczyć poza to, jak dziś rozumiemy tę religię. Drugi człon tytułu odwołuje się do współczesnego filozoficznego skupienia na wielości, która stanowić ma odpowiedź na przemoc związaną z jednością. Moja rozprawa jest więc próbą sprawdzenia czy chrześcijaństwo może dostosować się do wielości albo inaczej: jak rozumieć chrześcijaństwo patrząc na nie z perspektywy pluralizmu.
Ile czasu Pan nad nim pracuje? Co jest kluczowe przy jego tworzeniu?
Trudno dokładnie powiedzieć. Sam tekst, liczący prawie 350 stron, pisałem przez ostatnie dwa lata. Niemniej jest on oparty na wielu lekturach. Niektóre z nich przeczytałem 7-8 lat temu. Dlatego trudno wskazać dokładny moment rozpoczęcia prac nad rozprawą. Sam pomysł w zarysie narodził się po ostatnim roku studiów i był on właściwie naturalną kontynuacją wątków, które podjąłem w pracy magisterskiej, poświęconej wybranym współczesnym koncepcjom religii. Oczywiście tamta praca była dużo skromniejsza, dotyczyła innych autorów i poruszała się na innym poziomie ogólności i krytycyzmu. Niemniej sam obszar problemowy pozostał podobny. Na pewno zaś wysiłek włożony w pisanie pracy magisterskiej również pomógł mi w pisaniu doktoratu. Specyfika pracy filozoficznej, przynajmniej w moim przypadku, jest taka, że trudno przeprowadzić jakieś sztywne podziały. Nie jest na pewno tak, że danego dnia siadam i mówię sobie: „Dziś rozpoczynam taki a taki projekt”. Istotne przy pisaniu mojego doktoratu był przede wszystkim dobór lektur, czas poświęcony myśleniu nad problemem, systematyczność pracy oraz konfrontowanie pomysłów, tez i rozwiązań z innymi badaczami, szczególnie z moim promotorem.
Czy może Pan śmiało powiedzieć, że tematyka projektu łączy się z Pana zainteresowaniami?
Jeśli rozumieć zainteresowania w sensie naukowym to tak, oczywiście. Gdybym nie był zainteresowany tą tematyką, to nie pisałbym na ten temat. Jeśli chodzi zaś o to, czy tematyka ta łączy się z moimi zainteresowaniami pozanaukowymi, to raczej nie. Zdarzało mi się pisać np. na temat filozofii fotografii i wtedy faktycznie nastąpiła pewna zbieżność między moimi zainteresowaniami naukowymi i pozanaukowymi, ale zazwyczaj są one odseparowane i w doktoracie tak właśnie jest.
Otrzymał Pan GRANT, jak się Pan z tym czuje, jakie emocje Panu towarzyszą?
Nie jestem pewien, jak odpowiedzieć na to pytanie. Proces pisania wniosku i cała procedura konkursowa są bardzo długie i wieloetapowe, dlatego jakikolwiek stosunek emocjonalny bardzo się rozmywa. Gdyby był to jeden moment, w którym po prostu otrzymuję decyzję, to pewnie bardzo bym się ucieszył. W moim przypadku było jednak tak, że był to trzeci raz, kiedy składałem wniosek na PRELUDIUM (drugi raz z projektem, na który otrzymałem finansowanie), potem otrzymałem pozytywne recenzje, ale znalazłem się na liście rezerwowej, a nie dostałem finansowania od razu. W kolejnych miesiącach dostawałem coraz bardziej wyraziste, ale stopniowe, informacje o tym, że mój projekt najprawdopodobniej zostanie zakwalifikowany do finansowania. Ostatecznie otrzymałem decyzję, ale właściwie w tym momencie już wiedziałem, że ją dostanę, bo na stronie NCN znalazła się informacja, że wnioski z list rezerwowych zostaną finansowane. Potem jest jeszcze moment podpisania umowy, ale odbywa się on w całości online, dlatego również nie stymuluje do doznawania jakiś silniejszych emocji.
Czym dla Pana osobiście jest otrzymanie GRANTU na projekt?
Otrzymanie grantu jest dla mnie rozpoczęciem kolejnego ciekawego etapu w mojej naukowej ścieżce. Cieszę się, że po kilku próbach udało mi się zdobyć na tyle pozytywne recenzje, żeby projekt został zakwalifikowany do finansowania. Wyczekuję wyjazdów, które będę realizował w ramach grantu, bo to one bardzo często przynoszą najwięcej pożytku i rozwoju. Mam też nadzieję, że uda mi się zrealizować wszystkie założenia projektu, szczególnie wydać planowaną publikację w którymś z wiodących wydawnictw zagranicznych. Na pewno najbliższe trzy lata będą okresem jeszcze bardziej wytężonej pracy, ale jest to praca, którą lubię (pomijając nadmierną biurokrację, która niestety się z nią ściśle wiąże).
Jak zamierza Pan wykorzystać GRANT i to ogromne wyróżnienie w Pana projekcie? Jakie będą kolejne działania?
Grant wykorzystam w dużej części na wyjazdy zagraniczne – konferencje i staże. Mam już zaplanowanych kilka istotnych dla mnie podróży, gdzie spotkam się z ekspertami zajmującymi się tematem, który podejmuje w ramach grantu, bo dodam, że jest to temat odrębny od tego, który podejmuję w doktoracie. Też wiąże się on z filozofią religii, jednak skupiony jest wokół jednego autora – Gianniego Vattimo. Był on jednym z najbardziej wpływowych oraz oryginalnych współczesnych myślicieli włoskich. Jego myśl wykracza znacząco poza samą filozofię religii, ale ja wybrałem właśnie ten wycinek jako najbardziej dla mnie interesujący. W projekcie realizowanym w ramach grantu staram się pokazać dwie interpretacje myśli Vattima i podejmuję refleksję nad jego filozofią religii, umieszczając ją na tle większej części jego myśli, szczególnie na tle etyki i epistemologii (czyli, mówiąc w skrócie, refleksji na temat poznania), a także staram się sformułować szereg argumentów krytycznych wobec jego koncepcji. Częścią projektu jest także zbadanie polskiej recepcji myśli Vattima, ze szczególnym uwzględnieniem recepcji jego filozofii religii. Ponieważ większość artykułów i książek powstałych w Polsce na ten temat nie jest dostępna w języku angielskim, to moja praca może stanowić dla czytelników anglojęzycznych „okno” na polską recepcję włoskiego filozofa. Plan mojej pracy zawiera kilka równoległych czynności. Po pierwsze będę doczytywał prace dotyczące w mniejszy lub większy sposób podejmowanego przeze mnie tematu i „odświeżał” te, które już przeczytałem. Po drugie będę pisał monografię, która ma stanowić ostateczny wynik projektu. Po trzecie będę wyjeżdżał na różnego rodzaju konferencje, aby z jednej strony dzielić się cząstkowymi wynikami projektu i konfrontować je z badaczami z całego świata, z drugiej zaś, aby mieć okazję wysłuchania ekspertów zajmujących się podobnymi tematami. Planuję także staż i kwerendę w centrum badań nad filozofią Vattima, które mieści się, co może wydawać się dziwne, poza Włochami – w Barcelonie, gdzie pracuje jeden z najważniejszych uczniów Vattima. Tam będę miał dostęp do całej spuścizny intelektualnej włoskiego filozofa, także do tekstów nie wprost naukowych – wywiadów, publicystyki itd. Ostatnim krokiem będzie wydanie za granicą publikacji poświęconej, jak mówi tytuł mojego projektu, „Filozofii religii Gianniego Vattima”.
Jakie kolejne szanse dało Panu otrzymanie GRANTU?
Dzięki otrzymaniu grantu będę mógł przede wszystkim spokojnie wyjeżdżać i uczestniczyć w życiu naukowym za granicą, nie dokładając do tego funduszy prywatnych. Ważną dla mnie częścią realizacji grantu jest wspomniany wyjazd do Barcelony, który z pewnością przyniesie istotne intelektualne owoce, a który nie byłby możliwy bez funduszy grantowych. Grant, ze względu na jego prestiżowość, może też otworzyć dla mnie szanse w podjęciu pracy na uczelni, uczyniwszy ze mnie potencjalnie bardziej pożądanego kandydata. Dziś, dobrze lub nie dobrze, ma to duże znaczenie. Poza tym wydaje się, że tak jak z wieloma tego typu aktywnościami – najtrudniejszy jest pierwszy raz. To, że udało mi się dostać grant może więc wpłynąć na to, że później będzie mi łatwiej dostać kolejne pozytywne decyzje, bo mam już doświadczenie z pisaniem wniosku, wiem, jak wygląda procedura oceny, jak przebiega rozliczanie funduszy itd.
Ma Pan teraz duże możliwości, czy dzięki temu ma Pan jeszcze większą motywację do pracy?
Moje możliwości faktycznie nieco się zwiększyły dzięki grantowi, ale nie mogę z całą pewnością powiedzieć, że mam dzięki niemu dużo większą motywację do pracy. Jest ona ciągle na bardzo wysokim poziomie, a to chyba dlatego, że pracuję bardziej dla siebie niż dla grantów. Poza tym np. wynagrodzenie w programie PRELUDIUM nie jest wcale wysokie (mówiąc delikatnie), stąd też nie może stanowić mocnego czynnika motywacyjnego.
Jeśli mogę zapytać, jakie ma Pan plany zawodowe na najbliższą przyszłość?
W ciągu najbliższych kilku lat planuję przede wszystkim uzyskać stopień doktora, zrealizować to, do czego się zobowiązałem w ramach grantu, a także znaleźć stałe zatrudnienie na którejś z polskich uczelni. Chciałbym wydać książkę, powstałą na podstawie rozprawy doktorskiej. Nie wykluczam również, że będę starał się o kolejne granty czy stypendia, które umożliwią mi realizację ciekawych projektów naukowych. Na pewno też planuję silnie rozwijać działalność Fundacji Koherencje, którą prowadzę i organizować wydarzenia kulturalne, takie jak Festiwal Filozofii, na który serdecznie zapraszam już pod koniec listopada.
Gdzie widzi Pan siebie za pięć lat, jakie są skryte zawodowe marzenia, cele, którymi może się Pan podzielić?
Za pięć lat widzę się pewnie przy biurku, nie wiem tylko, czy będzie to to samo biurko, przy którym siedzę teraz czy będę je już musiał wymienić. Skryte cele, jeśli mają być skryte, to nie mogę o nich mówić (o ile w ogóle takowe istnieją w moim przypadku, w co wątpię), a te jawne są ogólne, przyziemne i dość oczywiste. Pokrywają się one z tym, o czym mówiłem przed chwilą – znalezienie pracy, realizacja ciekawych z mojej perspektywy projektów naukowych, spotkania z innymi badaczami i rozwój działalności Fundacji.
Centrum Edukacji Medialnej i Interaktywności
Uniwersytet Szczeciński
ul. Cukrowa 12, 71-004 Szczecin
tel.: 91 444 34 71
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
© NiUS Radio Uniwersytet Szczeciński wszystkie prawa zastrzeżone.