©  NiUS Radio Uniwersytet Szczeciński wszystkie prawa zastrzeżone. 

 
  • Home
  • Aktualności
  • Kultura
  • Paradise Lost w Katowicach - relacja

Paradise Lost w Katowicach - relacja

14 października 2022 | Błażej Szymański

Od ostatniego koncertu Paradise Lost w Polsce minęło niecałe 3 miesiące, ale muszę przyznać, że bardzo czekałem na występ w katowickim klubie P23. Szczególnie dlatego, że promowali płytę Obsidian z 2020 roku, która przez pandemię nie doczekała się swojej premiery na żywo. Była to, co prawda wersja online „Live at the Mill”, ale przecież to nie to samo… Tak, więc z wielkim entuzjazmem udałem się 9 października 2022 r. do Katowic, aby posłuchać Brytyjczyków z nowym materiałem (i nie tylko). Po gdańskiej sztuce, gdzie zespół zaprezentował przede wszystkim cały materiał z „Draconian Times” byłem naprawdę dobrej myśli. Wydarzenie było bowiem piekielnie dopracowane, a ten świetny krążek z 1995 roku zawsze miło usłyszeć w wersji live.

Nowością był dla mnie również fakt, że pierwszy raz znalazłem się na klubowym koncercie w Katowicach. Przyznać muszę, że pub zrobił na mnie dobre wrażenie wizualne. Jest przestrzenny, dobrze przygotowany na eventy związane z większymi grupami i artystami. Jedynym minusem był brak piwa bezalkoholowego, ale i to jakoś udało się znieść.

Paradise Lost mają jedną cechę, którą uwielbiam w związku z organizowanymi przez nich koncertami – świetnie dobierają suporty. Tutaj przykładów daleko szukać nie trzeba: Tides From Nebula, Sunnata czy choćby właśnie katowicki wspomagacz w postaci Hangman’s Chair. Francuzi poruszają się po takich gatunkach jak Doom metal/Shoegaze. Nie będę ukrywał – przez pierwszą połowę koncertu nie rozumiałem do końca, na czym polega fenomen tej muzyki. Problemem było zdecydowanie dziwne niewypoziomowanie głośności (wokal i gitara prowadząca była mocno schowana za sekcją rytmiczną). Dopiero, gdy zaczął się utwór „Naïve” pomyślałem „aaa, okej, to tak ma właśnie brzmieć”. Ogromna szkoda, że akustyk nie zdał egzaminu, ponieważ zasłuchując się w muzyce Francuzów, można usłyszeć wiele ciekawych zagrywek przywodzących na myśl, właśnie naszą polską Sunnatę. Mimo wszystko – jest to kolejny zespół, który zapewne często będzie wracał do mojej playlisty.

Setlista:

1. An Ode to Breakdown
2. Cold & Distant
3. Who Wants to Die
4. Storm Resounds
5. Naïve Play
6. 04/09/16
7. Loner
8. A Thousand Miles Away

Fot. Błażej Szymański

Po szybkiej przepince przyszła pora na gwiazdę wieczoru. Tłumy zebrały się pod sceną. Fani w głośnym wiwacie przywitali zespół, na który czekali cały dzień. Standardowo koncert rozpoczął utwór „Enchantment” i szybko pobudził zgromadzonych do śpiewu i okrzyków radości. Zaraz po tym przyszła pora na „Forsaken”, czyli utwór z najnowszego dzieła. Tu reakcje były mieszane, aczkolwiek sam wykon był bardzo zbliżony do tego z płyty. Dało się jednak zauważyć, że Gregor i Aaron (gitarzyści) zaopatrzyli się w nowy sprzęt, gdyż czysta gitara Grega wydawała nieznośnie głośne uderzenia. Widać, że panowie szukają ostatnio nowszych technologii, ale przyznać muszę, że w Gdańsku brzmienie było zdecydowanie bardziej wyregulowane. Następnie przyszła pora na „Blood and Chaos”, który już bez żadnych wątpliwości pobudził tłum do zabawy. Wynikło z tego nawet pogo, a to w przypadku Paradise Lost nie jest wcale takie oczywiste! Tak naprawdę jedynym utworem, który zatrzymał energiczne obijanie się o siebie był „Faith Divides Us – Death Unites Us”. Tutaj dominowały telefony w górze, numer jest przecież jednym z bardziej „emocjonalnych” w dyskografii.

Po trzynastu utworach zespół opuścił scenę, lecz już minutę później wrócił na nią, aby zagrać dla polskich fanów jeszcze trzy numery. Tutaj szczególnie warto wspomnieć o świeżym „Ghosts”, który z nowym perkusistą (mimo moich obaw) wypadł naprawdę energicznie! Mimo całej mojej wrodzonej statyczności i niechęci do rzucania się na koncertach na siebie, dołączyłem do wspólnego skakania i śpiewania chyba najbardziej charakterystycznego hasła tego numeru „For Jesus Christ”. Zdecydowanie pozytywnymi aspektami był dla mnie wokal Nicka (który w ostatnich latach znacznie się poprawił) i nowy perkusista. Po odejściu Waltteriego miałem pewne obawy, ponieważ wniósł on do zespołu świeżość, którą bardzo cenię w „Medusie” oraz „Obsidian”. Okazało się jednak, że Guido Montanarini, znany już z występów w projekcie Gregora Mackintosha w Strigoi, świetnie radzi sobie we współpracy z Brytyjczykami.

Setlista:

1. Enchantment
2. Forsaken
3. Blood and Chaos
4. Faith Divides Us - Death Unites Us
5. Eternal
6. One Second
7. Serenity
8. The Enemy
9. As I Die
10. The Devil Embraced
11. The Last Time
12. No Hope in Sight
13. Say Just Words Bis:
14. Darker Thoughts
15. Embers Fire 16. Ghosts

Paradise Lost jest jak dobre wino – im starsze, tym lepsze. Bardzo dobra forma wokalna Holmesa i brzmieniowe poszukiwania instrumentalistów wychodzą zdecydowanie na plus, podobnie, jak wybieranie suportów. Mam nadzieję, że ta piękna, wieloletnia kariera będzie trwała nadal, a ponuraki z Halifax zaskakiwać będą nas coraz to ciekawszym brzmieniem.

Błażej Szymański



NiUS Radio

Centrum Edukacji Medialnej i Interaktywności
Uniwersytet Szczeciński
ul. Cukrowa 12, 71-004 Szczecin
tel.: 91 444 34 71
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.


© NiUS Radio Uniwersytet Szczeciński wszystkie prawa zastrzeżone. 

Do góry