©  NiUS Radio Uniwersytet Szczeciński wszystkie prawa zastrzeżone. 

 

Języki do pary [WYWIAD]

29 Października 2021 | Krzysztof Flasiński
Fot. [archiwum prywatne]

Rzadko dochodzi do sytuacji, kiedy jedno z partnerów nie uczy się języka, który jest używany w kraju zamieszkania danej pary. Znam przypadek Włocha, który po dziesięciu latach w Polsce nadal nie zna języka polskiego. Wpływa to na izolację nie tylko jego, ale również jego żony, Polki. Natomiast dzieci tej pary są dwujęzyczne i nie mają takich problemów – mówi dr hab. Agnieszką Stępkowską, prof. US z Instytutu Językoznawstwa naszej Uczelni.

Skąd wzięło się Pani zainteresowane parami dwujęzycznymi?

Zawsze ciekawiło mnie zagadnienie wielojęzyczności, szczególnie w ujęciu socjolingwistycznym. Kilka lat temu opublikowałam monografię na podstawie badań, które przeprowadziłam w Szwajcarii, kraju oficjalnie wielojęzycznym. I to zagadnienie we mnie zostało. Zaczęłam się zastanawiać, jak kwestia wielojęzyczności wygląda nie zagranicą, ale w moim rodzinnym kraju. Zaczęłam myśleć o sytuacji w Polsce, o tym, że tu również są cudzoziemcy, że czasy się zmieniły, jesteśmy w Unii Europejskiej, w NATO i widok obcokrajowca lub pary, którą tworzą osoby posługujące się różnymi językami, już nikogo nie dziwi. Okazało się, że pary dwujęzyczne to temat, który dojrzał do przeprowadzenia badań zarówno w związku z upływem czasu, jak i na skutek naszego usytuowania geograficznego. I – jak dotąd – był to temat nieopisany wcześniej.

Wspomniała Pani o socjolingwistyce. Bada Pani nie tylko zagadnienia językowe, ale również ich wpływ na społeczeństwo i kulturę?

To jest bardzo interesujący problem. Są ludzie, którzy nie tylko posługują się dwoma odmiennymi językami, ale też pochodzą z dwóch różnych kultur. Pytałam moich rozmówców o stereotypy i wyobrażenia dotyczące innych narodów. Prawie wszyscy, niemal bez wyjątku, odpowiadali, że najpierw widzą człowieka, a dopiero później kulturę, z której on się wywodzi. Kultura była dla nich tylko dodatkiem do partnera. Osoby, z którymi prowadziłam wywiady, odkrywały podobieństwa zamiast różnic między poszczególnymi narodami. Podobieństwa były osadzone na uniwersalnej relacji międzyludzkiej. Partnerzy poznawali nawzajem swoje kultury. Wiele stereotypów okazywało się fałszywych. Nie wszyscy Niemicy są zawsze punktualni i nie jest tak, że żaden Rosjanin nie przepuści kobiety w drzwiach. Pary podkreślały, że w każdym społeczeństwie są ludzie dobrzy i źli, w każdym kraju można spotkać ludzi leniwych i pracowitych. Nie zauważyłam niechęci do całych narodów lub kultur, jeżeli już – to awersję do języka.

Można mieć awersję nie do człowieka, ale do języka, którym się posługuje?

Okazało się, że można, choć nie były to przypadki częste. Co ciekawe, takie osoby nie podawały jako przyczyny historycznych relacji między narodami, zaszłości, czy dawnych konfliktów. Moi rozmówcy mówili, że „nie mogą się przekonać do języka partnera”, albo „ten język nie wchodzi do głowy” albo, że „nie haczy się w głowie”. To bardzo subiektywna postawa wobec języka. U jednej z par było to tak wyraźne, że oboje, rozmawiając ze sobą, używali angielskiego, czyli języka neutralnego, który dla żadnego z partnerów nie był rodzimym.

Czy w życiu prywatnym takich par pojawiają się jakieś trudności związane z dwujęzycznością?

Rzadko dochodzi do sytuacji, kiedy jedno z partnerów nie uczy się języka, który jest używany w kraju zamieszkania danej pary. Znam przypadek Włocha, który po dziesięciu latach w Polsce nadal nie zna języka polskiego. Wpływa to na izolację nie tylko jego, ale również jego żony, Polki. Natomiast dzieci tej pary są dwujęzyczne i nie mają takich problemów. Niektórzy rozmówcy wskazywali na coś, co nazywali „emocjonalną dziurą”, która polega odczuwaniu braku możliwości pełnego komunikowania uczuć, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. W przypadku omawiania spraw codziennych nie ma to znaczenia, ale gdy partnerzy sięgają w rozmowie głębiej i pragną pełniejszej komunikacji, może pojawić się problem.

Można wskazać różnicę między doświadczeniami kobiet i mężczyzn w związkach dwujęzycznych?

Moim zdaniem, tak. Kobiety cudzoziemki ze względu na przyjmowanie roli matek są niejako zmuszone opanować język kraju, do którego przyjechały. Ich dzieci będą używać języka otoczenia w przedszkolu, w szkole, w rozmowach z rówieśnikami. O różnicach między płciami w tym zakresie świadczą nie tylko wypowiedzi, które uzyskałam podczas wywiadów, ale również dane liczbowe. Cudzoziemek, które przyjechały do Polski i starają się formalnie, na przykład na kursach, nabywać język polski było więcej niż mężczyzn obcokrajowców. Jednak tych problemów nie należy oceniać statystycznie. Historia każdej pary jest inna. Osoby te mają różne potrzeby, podejmowały inne wybory, decydując się na związek, i wreszcie posługują się innymi językami. W innej sytuacji będzie osoba nieposługująca się językiem polskim, ale taka, dla której język angielski jest rodzimy, a w innej Chinka lub choćby Włoch.

Zapewne we wszystkich rozmowach z Panią pada pytanie, w jakim języku takie pary się kłócą, a w jakim godzą.

Tu nie ma jednej, oczywistej odpowiedzi. Pytałam o tak zwany wybór zasadniczy, czyli jakim językiem posługuje się para. Każdy potrafił jednoznacznie na to pytanie odpowiedzieć. Ten wybór został kiedyś dokonany. Czasami podawano jeden język, czasem dwa, niektórzy starali się nawet określić to procentowo. Ten wybór pojawia się jednak ponownie, sytuacyjnie, kiedy w grę wchodzą emocje, które wpływają na dynamikę komunikacji, przeżywanie różnych sytuacji i wyrażanie tego, co chcemy powiedzieć. Z oczywistych względów, osoba, która słucha partnera wypowiadającego się w emocjach w swoim języku rodzimym, może mieć problemy ze zrozumieniem pełnego kontekstu całej wypowiedzi lub nie odpowiedzieć w nieswoim języku. Natomiast pary zawsze podkreślały, że liczy się komunikatywność, niekoniecznie poprawność. Często słyszałam również, że w emocjach jedna osoba przechodzi na swój język rodzimy, ponieważ może w ten sposób wyrazić coś szybciej i autentycznej, licząc jednocześnie, że partner zrozumie. Amerykanka, ucząca się języka polskiego od męża przyznawała, że w sytuacjach napięcia przechodziła na język angielski „bo on musi dokładnie zrozumieć”. Ta sama osoba opowiadała: „denerwuję się po angielsku, ale kiedy się cieszę, to się cieszę po polsku”. W podobny sposób mówiła Polka, będąca w związku z Francuzem i Chinka związana z Polakiem. W tym ostatnim przypadku, para nie mówi na co dzień po chińsku, więc zmiana języka jest dodatkowym sygnałem dla partnera, że coś jest nie tak.

W jakim języku mówi do siebie na co dzień ta polsko-chińska para?

W esperanto. To jest jeszcze trudniejsza sytuacja, ponieważ ten język nie jest używany powszechnie w żadnym kraju i nie stoi za nim bogaty zbiór tekstów, na przykład literackich czy medialnych. Ale oboje rozumieją język partnera, a wspomniana Chinka jest niezależna językowo w Polsce. Poza tym, ta para poznała się właśnie dzięki esperanto, więc także ich stosunek do tego języka jest wyjątkowy.

Czy w takich parach dzieci stają się automatycznie dwujęzyczne?

Nie, to zależy od modelu komunikacji z dziećmi, na jaki zdecyduje się para. Kiedy w rozmowach pojawia się myśl o dziecku, wówczas partnerzy stają przed kolejnym wyborem. Do tej pory musieli tylko dbać o komunikację między sobą. Niektórzy, tak jak Polka związana z Włochem, pytają wręcz lekarzy o opinię, co będzie najkorzystniejszym rozwiązaniem. Są różne modele przekazywania dwujęzyczności, które mogą przyjąć pary. Rodzice mogą mówić do dziecka w swoich językach, ale wtedy jeden z nich mówi w języku, z którym dziecko styka się również poza domem. Innym pomysłem jest w ogóle nieużywanie w domu języka kraju, w którym mieszkamy, bo dziecko nauczy się go w sposób naturalny bez udziału rodziców. Spotkałam parę, która, mieszkając w Polsce, rozmawia w domu tylko po niemiecku. Dzieci doskonale znają oba języki, również polski. Polka, która związała się z Hiszpanem, chciała mówić do dzieci po polsku, ale rodzina spędzała kilka miesięcy w roku u jej teściów w Hiszpanii. Kobieta uznała, że używanie języka polskiego przy dziadkach, którzy znają tylko hiszpański, nie sprawdzi się. Nawet teraz, kiedy cała rodzina mieszka w Polsce, model ten został zachowany i dzieci są dwujęzyczne, mimo że w domu mówi się tylko po hiszpańsku. Generalnie, dominującym modelem jest sytuacja, kiedy każdy rodzic mówi do dziecka w swoim języku. Jedna z ciekawszych sytuacji miała miejsce w rodzinie polsko-niemieckiej. Para rozmawiała ze sobą po angielsku, ale do dziecka każdy rodzic mówił we własnym języku rodzimym. Jestem ciekawa, czy rodzice wytrwają w swoim postanowieniu i dziecko będzie znało wszystkie trzy języki. Podobnie jest w przypadku pary polsko-chińskiej, przy czym partnerzy rozmawiają między sobą w esperanto. Chinka powiedziała mi, że to dla niej oczywiste, że do dziecka mówi w swoim rodzimym języku i nie byłaby w stanie rozmawiać z synem inaczej. Podkreślała więź matki z dzieckiem i możliwość wyrażania uczuć.

Rozmawiał dr Krzysztof Flasiński

Więcej w papierowym wydaniu „Przeglądu Uniwersyteckiego”
Zobacz też: https://www.facebook.com/PrzegladUniwersytecki/



NiUS Radio

Centrum Edukacji Medialnej i Interaktywności
Uniwersytet Szczeciński
ul. Cukrowa 12, 71-004 Szczecin
tel.: 91 444 34 71
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.


© NiUS Radio Uniwersytet Szczeciński wszystkie prawa zastrzeżone. 

Do góry